Maria Jabłońska
Willa z wyjściem na ogród uważana była za bezpieczną. „Myśmy […] wynajmowali pierwsze i drugie piętro”, relacjonował Janusz Jabłoński, syn Marii, wówczas szesnastoletni. „Pokoik na drugim piętrze – tam mieszkał nasz podopieczny. […] Za kominem przy samym zejściu dachu była zrobiona skrytka, gdzie on miał jedzenie, wodę, do załatwienia się itd”.
Maria Jabłońska poznała rodzinę Grossmanów w 1942 roku. Nie przenieśli się do getta, wynajmowali mieszkanie pod fałszywym nazwiskiem – Jedliccy. Kiedy zostali zdekonspirowani, pani Jabłońska przeprowadziła ich na Kolonię Staszica, na Jesionową. Ze względów bezpieczeństwa, po kilku dniach, rodzice i dwóch synów rozstali się, a w willi pozostał tylko ojciec.
„Pan Jedlicki był królem w kuchni, bo warzył mydło”, wspominał pan Janusz wspólną pracę. „Bardzo się przy tych mydłach zaprzyjaźniliśmy. […] Wiedziałem, że mogę do niego pójść i zapytać o matematykę – moi rodzice nigdy mi nie pomagali w nauce”.
Pani Maria znała francuski i angielski, pracowała na nasłuchu radiowym, przygotowywała komunikaty dla Biuletynu Informacyjnego. Przyjaźniła się z Zofią Kossak, współpracowała z Radą Pomocy Żydom „Żegota”. Funkcję jej kuriera pełnił syn. Zmarła na raka w październiku 1943 roku.