Rodzina Jakubowskich
– Nie można było wyprowadzić chłopaka na ulicę, powiedzieć: „Idź sobie, gdzie chcesz” – opowiada Krystyna Wiśniewska z d. Jakubowska. – Na Słupecką przyprowadził go znajomy, mamie powiedział: „Pani Jakubowska, zostawię Michała na dwa, trzy dni”. Odebrał go pod koniec 1945 roku.
Według metryki nazywał się Michał Fogiel. – „Babciu” na mamę mówił. Jak obcy szedł, do szafy wchodził. Szeptałam: „Michał nie odzywaj się”. Ale on sam wiedział, że krzyczeć czy śmiać się nie można. Czasem wieczorem, po godzinie policyjnej, wychodziłam z nim na podwórko.
Po wybuchu powstania warszawskiego Jakubowscy zeszli do piwnicy. – Dziewiątego dnia Niemcy kazali wychodzić. Mama wzięła Michała za rękę, a drugą złapała moją dziewięcioletnią siostrę. My, starsze rodzeństwo, szliśmy koło nich. Noc na zieleniaku na Grójeckiej spędziliśmy, a rano przetransportowali nas do obozu w Pruszkowie.