To wszystko, co zrobiliśmy i co robimy, to jest jednak coś, ale jednocześnie to tylko ratunek, a nie rozwiązanie. Rozwiązanie będzie wtedy, gdy ludzie przestaną wypływać w morze
W latach 2015 i 2016 do krajów Unii Europejskiej przybyła największa ilość uchodźców od czasów II wojny światowej. Są wśród nich uciekinierzy z krajów Afryki Północnej i Wschodniej, Bliskiego Wschodu (w tym Syrii), Europy Wschodniej i Kaukazu, gdzie toczą się wojny i mają miejsce prześladowania. Kraje Unii mają obowiązek udzielenia schronienia osobom starającym się o nadanie statusu uchodźcy (mówi o tym Konwencja Genewska). Prawo to, a także otwartość wewnątrzunijnych granic i sytuacja ekonomiczna sprzymierzonych państw czynią z nich cel dramatycznej i często bardzo niebezpiecznej tułaczki większości uchodźców.
Wobec ilości przybyszy, w Unii zabrakło odpowiednich procedur przyjmowania uchodźców, co spowodowało chaos i spadek poparcia dla udzielania im pomocy, a w konsekwencji również brak solidarności w obliczu kryzysu pomiędzy krajami członkowskimi. W najtrudniejszej sytuacji znalazły się kraje graniczne, m.in. Grecja i Włochy oraz nienależąca do UE Turcja, do których napłynęła największa liczba uchodźców.
„Robię to, bo tak trzeba. […] Kiedy zajmujemy się żywymi, jest ze mną dwóch, czasem trzech lekarzy. Martwych badam jednak sam. Koledzy mówią: musiałeś się przyzwyczaić, robiłeś to tyle razy. Nieprawda, do tego nie da się przyzwyczaić. Śnią mi się co noc”.
Doktor Bartolo, szef Centrum Pierwszej Pomocy i Przyjęć na włoskiej wyspie Lampedusa, od 1991 r. bada uchodźców, którzy przez Morze Śródziemne usiłują dostać się do Europy. Za dnia, od 7.30, pełni dyżur na pogotowiu, po pracy noce spędza w porcie z przybyszami. Żona i trójka dzieci rzadko go widują.
„Kiedy kapitanat dostaje wiadomość, że na Lampedusę płynie transport ludzi, dzwonią do mnie i mówią: «Doktorze, około takiej to a takiej godziny dobije do portu sto, dwieście czy trzysta osób»”. Prawo międzynarodowe zobowiązuje do pierwszej kontroli jeszcze przed zejściem migrantów na europejski ląd. Bartolo wyklucza więc choroby zakaźne, zezwala na opuszczenie pokładu i dopiero bada każdego z osobna.
„Niektórzy twierdzą, że powinniśmy przyglądać się przyjezdnym uważniej, ale ja postępuję po swojemu. Przede wszystkim dlatego, że migranci przypływają często odwodnieni albo wychłodzeni, mokrzy, więc im wcześniej znajdą się w centrum pomocy, tym szybciej poprawi się ich samopoczucie”.
Wielu traci życie. Zdarzają się katastrofy, jak ta 3 października 2013 r., kiedy czterysta metrów od brzegu przewróciła się łódź. Zginęło 366 osób. Doktor Bartolo przeprowadził badanie pośmiertne każdej z nich. „Na koniec trzeba pobrać fragment ciała […], żeby mieć DNA. […] Robi się to dla krewnego, który przyjdzie kiedyś i zapyta: «Może jest tu ktoś z mojej rodziny, kto umarł?»”. Zmarli nie pomieściliby się na Lampedusie, wiele sycylijskich gmin przyjęło zwłoki na swoje cmentarze.

Kiedy okazuje się, że uchodźcy nie są tam, gdzie chcieli się znaleźć – płynęli do Europy, trafili na wyspę, a wcześniej przeszli tortury, gwałty, strach przed morską przeprawą – często załamują się psychicznie. „Stajemy na głowie, żeby uchronić tych ludzi od śmierci. Jednak potem jesteśmy bezradni. […] To wszystko, co zrobiliśmy i co robimy, to jest jednak coś, ale jednocześnie to tylko ratunek, a nie rozwiązanie. Rozwiązanie będzie wtedy, gdy ludzie przestaną wypływać w morze”.
„Płakałem wiele razy. Trzeba robić swoje, bo jakże inaczej. Ale to wszystko zostaje. Nigdy się nie przyzwyczaisz. Widziałem ich tysiące. Może jestem lekarzem, który widział najwięcej trupów na świecie?”.
W latach 2015 i 2016 do krajów Unii Europejskiej przybyła największa ilość uchodźców od czasów II wojny światowej. Są wśród nich uciekinierzy z krajów Afryki Północnej i Wschodniej, Bliskiego Wschodu (w tym Syrii), Europy Wschodniej i Kaukazu, gdzie toczą się wojny i mają miejsce prześladowania. Kraje Unii mają obowiązek udzielenia schronienia osobom starającym się o nadanie statusu uchodźcy (mówi o tym Konwencja Genewska). Prawo to, a także otwartość wewnątrzunijnych granic i sytuacja ekonomiczna sprzymierzonych państw czynią z nich cel dramatycznej i często bardzo niebezpiecznej tułaczki większości uchodźców.
Wobec ilości przybyszy, w Unii zabrakło odpowiednich procedur przyjmowania uchodźców, co spowodowało chaos i spadek poparcia dla udzielania im pomocy, a w konsekwencji również brak solidarności w obliczu kryzysu pomiędzy krajami członkowskimi. W najtrudniejszej sytuacji znalazły się kraje graniczne, m.in. Grecja i Włochy oraz nienależąca do UE Turcja, do których napłynęła największa liczba uchodźców.